Nie chce być złym prorokiem, ale wszystko wskazuje na to , że stracę pracę. Dzisiaj od szefowej usłyszałam, że są redukcje. Trzeba ciąć koszty i zmniejszać liczbę pracowników. I prawdopodobnie ja i jeszcze dwie najmłodsze stażem osoby wylecimy na bruk. Oczywiście ujęła to w bardziej delikatny sposób, ale to chyba bez znaczenia. Zaproponowała referencje i wysokie odprawy, ale żadna odprawa nie zastąpi stałego dochodu. Ale co ja się martwię, zostało mi jeszcze dwa miesiące, a przez dwa miesiące można coś wymyślić. Zawsze mogę zostać kelnerką, sprzedawcą lub sprzątaczką. Żadna praca przecież nie hańbi. Albo wiem będę szyć maskotki i je sprzedawać. Zawsze chciałam mieć pracę związaną z rękodziełem.
Tymczasem, aby o tym nie myśleć, poszłam z koleżanką na zakupy , oczywiście zakupy ubraniowe. Tylko takie bowiem poprawiają kobiecie nastrój. No może jeszcze spa, kosmetyczka i fryzjer, ale w obecnej sytuacji nie byłby to dobry pomysł. Weszłyśmy do szmateksu, czyli sklepu z używaną odzieżą. Nie wiem dlaczego niektórzy , się zarzekają , że nigdy nie wchodzili, nie wchodzą i nie wejdą do takiego sklepu. I że w starych rzeczach nie będą chodzić, bo nie wiadomo, kto w nich chodził. Po pierwsze, te rzeczy , zanim trafią do sklepu są zdezynfekowane, a po drugie można je wyprać i cieszyć się nimi jeszcze przez długi czas za nie wielkie pieniądze. A po za tym tylko nam można znaleźć naprawdę coś oryginalnego. Coś w czy będziemy chodzi tylko my, a nie pół miasta. Tak więc weszłyśmy, a tam całe mrowisko ludzi. Chyba z tymi szmateksami jest jak z muzyką disco polo, nikt nie przyznaje się , że jej słucha , ale wszyscy się przy niej bawią.
Zrobiłyśmy tam niemałe zakupy. Ja trzy bluzki i spodnie, ona zaś dzianinową sukienkę,
hipsterski pasek i spódnicę. I z uśmiechami od ucha do ucha wyszłyśmy. W tak poprawionym nastroju, góry mogłyśmy przenosić.
Tymczasem, aby o tym nie myśleć, poszłam z koleżanką na zakupy , oczywiście zakupy ubraniowe. Tylko takie bowiem poprawiają kobiecie nastrój. No może jeszcze spa, kosmetyczka i fryzjer, ale w obecnej sytuacji nie byłby to dobry pomysł. Weszłyśmy do szmateksu, czyli sklepu z używaną odzieżą. Nie wiem dlaczego niektórzy , się zarzekają , że nigdy nie wchodzili, nie wchodzą i nie wejdą do takiego sklepu. I że w starych rzeczach nie będą chodzić, bo nie wiadomo, kto w nich chodził. Po pierwsze, te rzeczy , zanim trafią do sklepu są zdezynfekowane, a po drugie można je wyprać i cieszyć się nimi jeszcze przez długi czas za nie wielkie pieniądze. A po za tym tylko nam można znaleźć naprawdę coś oryginalnego. Coś w czy będziemy chodzi tylko my, a nie pół miasta. Tak więc weszłyśmy, a tam całe mrowisko ludzi. Chyba z tymi szmateksami jest jak z muzyką disco polo, nikt nie przyznaje się , że jej słucha , ale wszyscy się przy niej bawią.
Zrobiłyśmy tam niemałe zakupy. Ja trzy bluzki i spodnie, ona zaś dzianinową sukienkę,
hipsterski pasek i spódnicę. I z uśmiechami od ucha do ucha wyszłyśmy. W tak poprawionym nastroju, góry mogłyśmy przenosić.
Komentarze
Prześlij komentarz